Wersja: . .

Rua Hermínio Cardoso, 119


CEP: 82501-970
Curitiba - Paraná - Brasil

W Santana Cruz Machado powstało nowe stowarzyszenie polonijne

Jako patrona nowo powstałego stowarzyszenia wybrano chrystusowca śp. ks. Daniela Niemca długoletniego proboszcza parafii

Prezes stowarzyszenia Denise Joly Barczak informując prowincjała chrystusowców o tej inicjatywie napisała: poczuliśmy potrzebę założenia stowarzyszenia, aby zachować i utrzymać polską kulturę, ponieważ tutaj w naszej społeczności większość ludzi jest potomkami Polaków. Chcieliśmy w ten sposób zadbać także o naszą historię i dziedzictwo, jakim jest muzeum etnograficzne zaprojektowane i zbudowane przez naszego zmarłego księdza Daniela Niemca SChr. dlatego też naszej organizacji nadaliśmy imię zmarłego przed kilunast laty księdza Daniela. Pragniemy kontynuować prace naszego duszpasterza oraz uważamy, że poprzez poświęcenie dla tutejszej społeczności zasługuje on na takie wyrożnienie. Celem stowarzyszenia o nazwie Associação POLONO BRASILEIRA PADRE DANIEL NIEMEC jest
rozwój w naszym regionie polskiej kultury i sztuki
nauka polskich tańców ludowych
nauka polskiego języka
kultywowanie polskich tradycji w tym także kulinarnych
wspieranie znajomości polskiej literatury, czasopism i wydawnictw
działalność muzealna i eksploracja historycznych i podobnych miejsc i budynków
konserwacja zabytków i budynków.
Do parafii Santana oprocz kościołą głównego należy 37 kościołów filialnych. Odległość do najdalszego wynosi 52 kilometry leśną drogą. Parafia liczy ponad 6000 wiernych; w tym ponad 5000 osób jest polskiego pochodzenia. Od1964 w parafii Santana duszpasterzowali księża chrystusowcy. W 2013 roku ze względu na braki personalne parafia została przekazana pod opiekę księży diecezjalnych. Obecny proboszcz parafii brazylijczyk polskiego pochodzenia ks. Antonio Kolodziejczyk z dużym zaangażowaniem kontynuuje pracę prowadzoną przez chrystusowców.
Zapraszamy do zapoznania się z początaki osadnictwa polskiego w Santana opisane w pamietniku Tadeusza Hryncza

"Po kilku tygodniowych postojach w barakach na Wyspie Kwiatów, w Paranaguá, Kurytybie i Ponta Grossa, ruszylismy do Malletu, skad budziastymi wozami - furgonami mają nas przewieść na nowo powstałą kolonie....
Góry Nadziei jak niegdyś napawały nadzieją awenturniczych bandeirantes, którzy się tu zapędzali w pogoni za złotem i esmeraldas ( dogie kamienie ), w pogoni za niewolnikami, tak dziś łudzą tę utrudzoną dlugą podróżą gromadę ludu z lubelskiego i siedleckiego, która niesie w ofierze prace, za która chce i żąda życia ludzi wolnych, życia wolnego od prześladowań, gdzie i chlop może być panem... Gromada ludu "z ziemi łez i krwi " patrzy wmodlona w te tajemnicze i majestatyczne góry, za którymi gdzieś mają osiąść, by założyć nowe życie.
Od kilku miesięcy gromadnie tu przybywają i jak gromadnie przybywają do maletanskich baraków tak gromadnie wyjeżdzają w strone Gór Nadziei po załadowaniu się na budziaste wozy - furgony, które sznurem ruszyły jak do ślubu, przy dzwiękach dzwonków - janczarow.
Póżniej kiedy dowiedziałem się z "Dziejów Ojczystych", że naszych patriotów po rozbiorach wywożono na Sybir w kibitkach, którym towarzyszył jęk dzwonków, mimowoli porównałem to dobrowolne i samowolne zesłanie z tamtym.... Jak z Sybiru mało kto wracał tak i z tych gromad emigranckich jadących ochotnie ku Górom Nadziei mało kto ocalał.
Co najteższe chłopy kładli się jak snopy i tak licznie, że świeżo zbudowany tartak nie mógł nadążyć rżnąć desek na trumny, a zdrowszym chłopom puchły ramiona od wynoszenia współbraci na pobliski cmentarz. Jęk i płacz wdów i sierot rozdzierał codziennie ciemną i ponurą czeluść puszczy, która jakby napawała się cierpieniem tych ludzi opuszczonych przez wszystko i wszystkich, ludzi którym został tylko jeden opiekun, pocieszyciel i ucieczka - Bog.
A Góry Nadziei wciąż cieszyły i łudziły nadzieją nowe gromady świeżo przybyłych emigrantów. Jak Sfinks egipski zdały się uśmiechać i zachęcać zagadkowo : chodzcie tu, znajdziecie ukojenie waszych cierpień, spokój i odpoczynek po trudach. A po budkach emigranckich, tam w odległym Cruz Machado co noc, co dzień, przy glośnych zawodzeniach osierociałych, rozchodziły się jękliwe i posępne pieśni pogrzebowe: "nie opuszczaj nas....” Zmarło się chudziakowi. Biedaczysko cieszył się nadzieją, że na brazylijskiej ziemi zazna tak upragnionego spokoju, a plemie jego będzie mogło żyć swobodnie, wolne od przesladowań, wolne od grożnego pańskiego oka, które zda się każde ziarnko zboża policzyło. Niech cię śpiew ptaków tej ziemi która cię poiła nadzieją, do której przybyłeś łamiąc wszelkie trudy, przypomni śpiew ptakow twej dalekiej ziemi. Za chwilę ziemia - matka brazylijska przygarnie cię do swego łona tak samo jakby to zrobiła ziemia-matka twoja rodzona "


odsłon: 709 | Dodano: 2019-01-15 | aktualizowano: 2019-01-15 14:05:40 |
projektowanie stron internetowych, szczecin, agencja interaktywna © 2010 - 2024 Wszelkie prawa zastrzeżone - Prowincja Towarzystwa Chrystusowego w Ameryce Południowej