Wersja: . .

Rua Hermínio Cardoso, 119


CEP: 82501-970
Curitiba - Paraná - Brasil

Polonijne miasteczko Dom Feliciano gościnnie przyjmuje Poseł Małgorzatę M. Gosiewską

W drugim dniu swojego pobytu (23 listopada br.) na ziemi brazylijskiej p. poseł M. Gosiewska wybrała się w towarzystwie Pani p.o. Ambasador Marty Olkowskiej i grupy Polonusów z Porto Alegre do odległego o 170 km miasteczka municypalnego Dom Feliciano.

Polscy osadnicy zaczęli się osiedlać od 1890 r. w tamtym regionie stanu Rio Grande do Sul. Wcześniej osiedlili się francuscy i włoscy chłopi. Jednak na niewłaściwe warunki terenowe i klimatyczne po kilkunastu latach opuścili te tereny. Na ich miejsce zaczęto osiedlać polskich emigrantów. Polska historia Dom Feliciano jest bardzo bogata jeśli chodzi o życie religijne, organizacyjne i organizację szkolnictwa. Aktualnie na terenie rozległego municypium zamieszkuje ponad 12 tys. mieszkańców, z czego 75% stanową potomkowie polskich osadników. Życie polonijne w miasteczku jest bardzo intensywne. Kościół Matki Boskiej Częstochowskiej (parafia oficjalnie zarejestrowana nosi nazwę Naszej Pani z Czestochowy) jest perełką sakralną dzięki wystrojowi wnętrza będącego dziełem słynnego polskiego artysty Arystacha Kaszkurewicza.
Do wspomnianego municypium po raz pierwszy przybywa przedstawicielka polskiego Sejmu, jak też naszej Ambasady w Brasílii. Pani poseł Małgorzata Gosiewska, wraz z towarzyszącymi jej osobami, rozpoczęła swój pobyt w miasteczku od złożenia oficjalnej wizyty w prefekturze, gdzie przed siedzibą władz municypalnych została powitana przez prefekta Clenio Boeira da Silva, szczycącego się tym, że ma żonę polskiego pochodzenia, a przez to dwie ich córki mają też polską krew. W gabinecie prefekt przedstawił swoich najbliższych współpracowników, jak też wyrażał swój podziw dla podtrzymywanych tradycji, jakie potomkowie polskich osadników starają się podtrzymywać. Pani poseł wyraziła swój szacunek i podziw dla tych wszystkich, którzy w municypium podtrzymują wartości przywiezione przez polskich emigrantów. Ofiarowała prefektowi pamiątkę z Polski, a w zamian prefekt ofiarował p. poseł kosz produktów wytwarzanych na terenie municypium. Następnie nauczycielka przedstawiła krótką historię zespołu folkloru polskiego szkoły municypalnej ks. Konstantego Zajkowskiego. Ze względu na mało miejsca w gabinecie prefekta i to, że dzieci musiały udać się na czekający je autobus by powrócić do swoich odległych domów, z radością przyjęły propozycję wspólnego zdjęcia z p. poseł i towarzyszącymi jej osobami. Przy wyjściu z gabinetu prefekta na jednej ze ścian umieszczone są zdjęcia byłych prefektów. Uwagę moją przykuła tablica z wymienionymi nazwiskami (większość to polskie) tych, którzy tworzyli komisję zabiegającą o to, aby Dom Feliciano stało się municypium. Komisji przewodniczył polski duchowny ks. Stanisław Nowak – chrystusowiec.
Po oficjalnym spotkaniu w siedzibie prefektury, włodarz municypium zaprosił do oficjalnego samochodu p. poseł i p. ambasador. Wszyscy udaliśmy się kościół, który jest równocześnie sanktuarium diecezjalnym Matki Boskiej Częstochowskiej. Pani poseł, z towarzyszącymi jej osobami, złożyła krótką wizytę miejscowemu duszpasterzowi ks. Przemysławowi Tomaszowi Januszewskiemu. W kościele ks. proboszcz zaprosił do zwiedzenia odremontowanej świątyni. Tam, polski duchowny, przedstawił historię polskiej emigracji i duszpasterstwa polskiego prowadzonego przez cały okres zmieniających się pokoleń, aż po współczesność.
Po wizycie w sanktuarium prefekt zaprosił wszystkich na obiad do miejscowej restauracji. Wystrój wnętrza restauracji wyrażał charakterystykę mozaiki kulturalnej stanu, ale można było też dostrzec wiele polskich elementów. Np. Szalik kibica z nazwiskiem piłkarza Lewandowskiego. To znak, że w Dom Feliciano są również sympatycy polskiego sportu.
Po wspólnym obiedzie udaliśmy się samochodami na miejscowe wzgórze, gdzie zatrzymali się pierwsi emigranci polscy na odpoczynek. Miejsce zostało upamiętnione postawieniem krzyża emigranta oraz symboliczny monument ku czci Patronki Dom Feliciano: Pani Jasnogórskiej. Tam p. poseł z przedstawiciele działacza polonijnego Sergiem Sechinskim z Porto Alegre złożyli wieniec kwiatów biało-czerwonych dla uczczenia trudu polskich osadników! Po chwili osobistej modlitwy, zadumy nas losem naszych osadników udaliśmy się na następne spotkanie do domu kultury zbudowanego w stylu zakopiańskim. Obok znajduje się ekskluzywny, obszerny sklep z wyrobami miejscowego rękodzielnictwa nawiązującego do polskich elementów. W domu kultury znajduje się biblioteka, muzeum emigracji polskiej, sale do spotkań i prowadzonych w nim różnych kursów; w tym języka polskiego i regionalnych tańców. Przy domu kultury działa zespół folkloru „Solidarność”! Odwiedzających gości poczęstowano, wyrabianą na miejscu tradycyjną już i znaną w tamtym regionie, „Miętówką”. Z kolei przedstawiciele zespołu zaprezentowali zebranym gościom kilka polskich tańców regionalnych. Ponieważ w ciągu dnia wielu młodych uczy się w szkołach, stąd występ został ograniczony do kilku tancerzy. Trzeba jednak podkreślić, że skupisko polonijne tak oddalone od innych społeczności polskich w tym stanie, potrafi własnym wysiłkiem i miłością do kultury kraju swojego pochodzenia podtrzymywać niektóre jej przejawy. Zaś na zakończenie spotkania należało je upamiętnić wspólnym zdjęciem.
Przed opuszczeniem miasteczka udaliśmy się jeszcze na miejscowy cmentarz, gdzie spoczywają pierwsi polscy osadnicy, a także ich dwaj duszpasterze. Kaplica, gdzie zostali pochowani ks. Mateusz Piech (+ 1902) i ks. Wiktor Dewor (zamordowany w 1942), wymaga dużego nakładu na kapitalny remont. Kto wie, czy społeczność polonijna nie powinna się zgłosić z prośbą do Polski o wsparcie, aby ta kaplic pozostała świadkiem zmagań pierwszych polskich osadników i ich duszpasterzy, oddanych im aż do śmierci. Po wizycie na cmentarzu, gdzie na nagrobkach figuruje tle nazwisk polskich, pożegnaliśmy bardzo wzruszonego prefekta, gdyż dla niego pobyt p. poseł i p. ambasador to była bardzo doniosła dla miasteczka, jak i municypium. Po raz pierwszy w historii Dom Feliciano, a szczególnie już po przemianach politycznych w 1989 r., miasteczko dostąpił przywileju podejmowania p. poseł.
Wracając do Porto Alegre, po przebyciu kilkunastu kilometrów zatrzymaliśmy się w miasteczku o nazwie Chuvisca przed sklepem „Warsóvia”… Pobyt pań w sklepie, ich rozmowa po polska, wzbudziła zainteresowanie właściciela, który wyszedł za nimi na ulicę. Podczas rozmowy z nim okazało się, że jest osobą polskiego pochodzenia, pisze wiersze, publikuje swoje teksty w miejscowej gazecie…
Przed kilku dniami natknąłem się - na jednym z polskich portali internetowych - na tekst, w którym autor poddał dużej krytyce wyjazdy polskich parlamentarzystów do środowisk polonijnych rozsianych w świecie. Po lekturze tego tekstu odniosłem wrażenie, że autor nie przebywał poza Polską dłuższy czas, jak też nie odwiedzał środowisk potomków polskich osadników chociażby w dalekiej Brazylii. Jeżeli wspominam Brazylię to dlatego, że jako duszpasterz polonijny, a także emigrant z blisko 40-letnim pobytem poza Ojczyzną, wiem z autopsji co znaczy dla naszych środowisk móc przyjąć kogoś, kto przybywa z dalekiej Polski i poświęca czas, aby zapoznać się z warunkami życia, jak też sytuacja polonijną, gdzie nasi Polonusi starają się podtrzymywać wartości zwyczaje kraju, którego w ogóle nie znają. W sierpni br. miałem możliwość obserwować z bliska twarze i przysłuchiwać się potomkom polskich osadników w koloniach pod Kurytybą, które odwiedzał p. poseł Jan Dziedziczak. Takie spotkania przedstawicieli Państwa Polskiego z Polonusami – będących już w kolejnych pokoleniach emigracyjnych - trzeba obserwować osobiście i wyciągać z takich spotkań właściwe wnioski. Wydarzenie o charakterze politycznym i polonijnym, jakie przeżywaliśmy w miniony czwartek (22 listopada br) podczas uroczystej sesji w Parlamencie stanowym Rio Grande do Sul w Porto Alegre dla uczczenia 100-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę, jeszcze raz utwierdziło mnie w przekonaniu, jak ważne i potrzebne są takie wizyty dla społeczności polonijnej przedstawicieli Polski wśród nich! Obserwując i będąc tłumaczem p. poseł w spotkaniach z prefektem w Dom Feliciano, o czym pisze powyżej, to był dla mnie jeszcze jeden znak, jak potrzeba, aby politycy polscy nie ograniczali spotkań z Polonią w Rio de Janeiro, Kurytybie, czy São Paulo. Potrzeba też odwiedzać tzw. Polonię w brazylijskim interiorze, gdzie polskość wśród potomków naszych osadników jest jeszcze bardzo silna. Oni też zasługują na odwiedziny tych, którzy są odpowiedzialni za tzw. politykę polonijną. Mam tu na myśli specjalne komisje parlamentarne istniejące w Sejmie czy Senacie RP. W tym kontekście przypomina mi się pierwsze moje spotkanie w jednej z najbardziej oddalonych od innych społeczności polonijnych. Usłyszałem z ust jednego z działaczy takie bolesne stwierdzenie „Polska zapomniała o nas!”. To zdanie towarzyszy mi już od lat i mam nadzieję, że Ojczyzna nie zapomni o tych oddalonych, mieszkających poza wielkimi centrami miejskimi, potomkami osadników, którzy jeszcze mówią po polsku, chociaż archaicznym językiem, gdyż takiego się nauczyli i taki przywieźli ich przodkowie ponad 140 lub więcej lat temu… Polonia w stanie Rio Grande jeszcze żyje duchem polskim, chociaż wielu już może nie mówi po polsku. Wystarczy popatrzyć na ich twarze, porozmawiać i wówczas człowiek się przekonują, że oni mają polskość wyrzeźbioną w ich fizjonomii, a także z dumą noszą w swoich sercach. ks. zm.

odsłon: 1172 | Dodano: 2018-11-25 | aktualizowano: 2018-11-25 23:26:46 |
projektowanie stron internetowych, szczecin, agencja interaktywna © 2010 - 2024 Wszelkie prawa zastrzeżone - Prowincja Towarzystwa Chrystusowego w Ameryce Południowej